Świadectwo Doroty Mrówka (mamy).
5 kwietnia 2014 r. córka (Agnieszka Mrówka, wtedy miała 19 lat) trafiła z objawami grypy do ośrodka zdrowia w Dukli. Lekarka stwierdziła podejrzenie zapalenia opon mózgowych i zaleciła odpoczynek. Córka czuła się coraz gorzej. Były wymioty, gorączka, ogólny mocny ból, szczególnie głowy. Córka położyła się, po chwili wstała i upadła przy łóżku. Wyglądała bardzo źle. Wezwaliśmy karetkę z Krosna, która natychmiast ją zabrała. W szpitalu zrobiono tomografię, która nic nie wykazała. Córka leżała na Sorze pod kroplówkami. Kiedy zadzwoniłam, kazali po córkę przyjechać, że jest lepiej i można ją zabrać. Zanim dojechaliśmy do szpitala, stan córki pogorszył się. Po kilku godzinach było bardzo źle i natychmiast zabrano ją na OJOM. Po godzinie wyszli lekarze i poinformowali, że córka ma sepsę i wykroczyny (na całym ciele podskórne wylewy, co powoduje, ze ciało staje się czarne). Podłączono ją pod aparat dializowy, aby filtrować toksyny. Stan ciągle się pogarszał. Lekarze stwierdzili, że jest wstrząs septyczny. Oznajmili, że kolejne trzy doby zdecydują o życiu. Sugerowali nastawiać się na najgorsze. Wszystkie najważniejsze narządy zostały poważnie uszkodzone. Założono natychmiast respirator i wprowadzano ją w stan śpiączki. Sytuacja stawała się wręcz tragiczna. Pierwsze dni były dla nas wielkim szokiem.
Ale potem zaczęliśmy szukać wszędzie ratunku. Zarówno u ludzi jak i u Boga. Przede wszystkim jednak u Boga. Najpierw zamówiliśmy Msze Święte w rodzinnej parafii – Tylawa. Przez córkę p. Zofii Winnickiej z parafii Jaśliska, poprosiliśmy o relikwie św. Jana Pawła II, które przywiózł wikariusz z Jaślisk. Ks. Marcin wszedł na OJOM i przyzywając wstawiennictwa Matki Bożej i Jana Pawła II, modlił się o łaskę życia i zdrowia dla Agnieszki. Od połowy kwietnia modliliśmy się codziennie w kościele w Barwinku. W pierwszą niedzielę maja wybraliśmy się na pielgrzymkę do Lipowca koło Jaślisk (miejsca rzekomych objawień Matki Bożej pod koniec lat 40. XX w.; obecnie miejsca prywatnych modlitw). Potem chodziliśmy w każdą pierwszą niedzielę, aż do października. W międzyczasie stan ciągle się pogarszał. Lekarze przygotowywali nas na najgorsze. Nie było mowy o żadnym przewiezieniu gdziekolwiek. W połowie maja, ku zaskoczeniu lekarzy zauważono poprawę. Jeden z nich wprost stwierdził, że to w ogóle cud, że żyje. Potem zaczęło się powoli poprawiać. W tym czasie wszyscy nieustannie się modlili (pielęgniarki włożyły pod poduszkę obrazek Jana Pawła II).
Poprawa następowała powoli, ale systematycznie. W lipcu Agnieszka została wypisana ze szpitala. W prawdzie ciągle jeździła do szpitali w Krośnie i Krakowie leczyć niewydolność nerek, ale ten stan już nie zagrażał życiu. Uważamy, że cała ta historia ma charakter cudowny. Obecnie Agnieszka studiuje w Rzeszowie, wraca do pełnego zdrowia i czeka na przeszczep nerki. Naszym zdaniem Boża interwencja nastąpiła za przyczyną Matki Bożej Królowej Nieba i Ziemi oraz św. Jana Pawła II.