Jest takie powiedzenie: „Jak się powiedziało a to trzeba powiedzieć b …” a nawet i c i d… ” Tak chyba jest w naszym przypadku. Jak na razie trudno określić, przy jakiej literce alfabetu jesteśmy, ale raczej posuwamy się do przodu. Inwestycje w tym roku raczej są przewidywalne. Bowiem będziemy kontynuować drugi etap realizacji programu w ramach tzw. „Odnowy Wsi”. Będzie to remont elewacji i konserwacja dachu kościoła filialnego w Woli Niżnej. W ramach tzw. „małych projektów”, będziemy wymieniać okna na starej plebani oraz wykonamy drogę procesyjną wokół kościoła w Jaśliskach. Złożyliśmy w jesieni 2013 r. wniosek na remont trzech ołtarzy w sanktuarium, ale dostaliśmy dotacje z przeznaczeniem tylko na remont ołtarza głównego. Zatem rozpoczniemy jego konserwację.
Wykonanie tynków na przyziemiu
Od samego początku naszych remontów myśleliśmy o wielu płaszczyznach działań remontowych. Można by stwierdzić, że planowaliśmy na wyrost. Tzn. przewidywaliśmy pewne prace, które będą wykonywane za jakiś czas. Dlatego wcześniej trzeba było przygotować się do tych robót. Tak było w przypadku ścian wewnętrznych kościoła w Jaśliskach. Tynki na wysokości ok. dwóch merów były mocno zdegradowane, zawilgocone, zagrzybione. W wielu miejscach odspajały się od ściany. Trzeba było odkuć te wszystkie zniszczone warstwy tynku. W maju 2012 r. swoimi siłami wykonaliśmy tę robotę. Jak się okazało do „demolki” prawie każdy się nadaje. Obraz wnętrza po tym działaniu był przygnębiający. Trochę jak po wojnie. Ale cóż „jak trza to trza”. Po prawie dwóch latach wysychania ścian postanowiliśmy nałożyć tynki. Tę robotę podjęli panowie: Jan Puchalik, Roman Szymczakowski i Jan Majdosz. Pomagał im pan Paweł Niziołek. Aż miło było patrzeć jak z uśmiechem na twarzy swoimi kielniami zarzucali wapienną zaprawę. Trzeba było niektórych z nich wstrzymywać, bo rozrzut był taki, że mogli pobrudzić sklepienia.Oczywiście każdy, kto wchodził narażony był na makijaż wapienny. Panowie majstry byli tak zaabsorbowani swoją pracą, że nikogo nie zauważali. Nawet proboszcz parafii zaglądając od czasu do czasu, co się dzieje w kościele, musiał ubierać kombinezon ochronny. Na szczęście z czasem osłabli i rozrzut był bezpieczny. Liczy się efekt końcowy, który był bardzo pozytywny. Ściany profesjonalnie otynkowane, ozdobne profile wspaniale wyprowadzone. Konserwatorzy zadowoleni, parafianie też, czego tu więcej chcieć . I tak powinno być…
Konserwacja ołtarza głównego I etap
Zaraz po świętach przyjechała ekipa do demontażu ołtarza głównego. To piękny barokowy obiekt, wykonany w drugiej połowie XVIII w. na odwrocie antepedium znajdował się podpis wykonawcy – Michalis Krzemiejski. Na przestrzeni tych 250 lat ołtarz kilkakrotnie konserwowano i przemalowywano. Ostatnia konserwacja miała podobnie jak ołtarze boczne charakter eksperymentalny i prowizoryczny. To wszystko spowodowało, że stan obiektu był fatalny. W dużej mierze podgryziony przez drewnojady, spróchniały, amatorsko i niechlujnie zaciapany farbami olejnymi oraz tzw. złotolami wyglądał żałośnie i przygnębiająco (szczególnie z bliska). To był ostatni dzwonek, aby uratować ten cenny obiekt historyczny. Dwie panie i trzech panów po wstępnym rozeznaniu sytuacji, trochę się zasmucili. Ołtarz był dość duży, wysoki. Chyba sobie to wszystko trochę inaczej wyobrażali. Widząc ich niewyraźne miny bardzo szybko (jak to bywa w Jaśliskach), zorganizowaliśmy ekipę pomocniczą. Kilku młodych i sprawnych panów pod dowództwem wikariusza – ks. Marcina rzuciło się do demontażu (nie mylić z demolką). Pracowali z taką wprawą i zaangażowaniem, jakby to robili całe życie… Za ok. sześć godzin po ołtarzu głównym zostało już tyko puste miejsce z nadzieją, że wkrótce powróci. Przez pięć kolejnych miesięcy panie konserwatorki mordowały okrutnych zabójców drewnianych zabytków tzw. drewnojady. Następnie impregnowały specjalnymi roztworami, a także uzupełniały ubytki w drewnie, których na przestrzeni wieków trochę się pojawiło. To wszystko dotyczyło elementów ozdobnych oraz rzeźb. W połowie października konserwacja techniczna w/w elementów ołtarzowych, była zakończona.
Wiosna i lato mijały jak na nasze realia trochę leniwie. Ale już we wrześniu rozpoczął się duży ruch.
Wymiana okien na starej plebani
Najpierw przyjechała ekipa z oknami na starą plebanię. Panowie jak i poprzednio: szybko, zgrabnie i na temat. Po tygodniu już ich nie było. Z trudem, ale powoli podnosimy z ruiny piękny zabytkowy budynek. Stara plebania została wybudowana w 1896 r. przez ks. Garbaczewskiego. Została posadowiona w dolinie. A co za tym idzie wszelkie wody z miasta i górki kościołowej spływały właśnie pod plebanie, systematycznie ją nawadniając. Już w kilka lat po wybudowaniu i zamieszkaniu ówczesny proboszcz ks. Jan Moszkowicz użalał się na panującą w budynku wilgoć. Niestety nigdy nie rozwiązano tego problemu a potem doszły inne szkodliwe działania (co było już wcześniej wspomniane). Trudno powiedzieć, z jakiego okresu były okna. Bez względu na ich wiekowość, były po prostu zniszczone. Dlatego gdy nadarzyła się okazja aby je wymienić, dzięki tzw. „Małym projektom z odnowy wsi”, natychmiast skorzystaliśmy z tego. Teraz czekamy na następną podobną okazję…
Wykonanie drogi procesyjnej wokół kościoła
Wokół kościoła w Jaśliskach od wieków odbywały się procesje. A to na Boże Ciało, a to przy okazji różnych odpustów parafialnych. Obecnie jest ich trzy. Poza tym kościół jest ogrodzony kamiennym murem. Między murem a kościołem jest pewna przestrzeń. Dlatego warto powoli zagospodarowywać ten obszar. Procesje wraz z księdzem proboszczem wędrowały po trawniku, czasem po błocie a czasem i po śniegu. Podobno jeden z proboszczów będąc człowiekiem zapobiegliwym i dbającym o zdrowie ubierał na takie procesje w przypadku kiepskiej pogody obuwie ochronne w postaci gumofilców. W związku z tym, że obecnie nie produkują tak dobrego obuwia jak kiedyś, postanowiono miarę możliwości zrobić chodnik procesyjny. W tym celu wykorzystaliśmy płyty kamienne z kościoła. Przy remoncie posadzki wydobyliśmy ich dość sporo. I już wówczas było określone ich przeznaczenie. Resztę materiału parafianie przywozili z rozbiórek przydomowych piwnic i fundamentów starych chałup. Kiedyś prawie każdy mieszkaniec Jaślisk i Posady Jaśliskiej miał taką piwnicę z kamieni. Wówczas w materiały do budowania domów zaopatrywała natura –rzeka i las. Nawet cały nasz kościół parafialny jest zbudowany z kamienia rzecznego. Już od dwóch lat wstecz gromadziliśmy na kupkach kamienie. Zdawaliśmy sobie sprawę, że tego materiału trzeba będzie sporo na ok. 700 m drogi. Ale daliśmy radę. Kiedy tylko dostaliśmy trochę dofinansowania z tzw. „Małych projektów – Odnowy Wsi”, ekipa Pana Józefa Dobrowolskiego przystąpiła do działania. Jak wszyscy od razu zauważyli – ta robota nie jest łatwa. To nie jest błyskawiczne układanie klocków,puzzli. Jak to panowie majstrzy powtarzali: „po pewnym czasie można dostać oczopląsu i kociokwiku”. Trzeba było odpowiednie kamienie wybierać, dobierać, czyścic a potem układać, dobijać, przybijać, równać. To prawdziwa sztuka, a co za tym idzie ktoś, kto chce to dobrze i pięknie wykonać musi być artystą. Czyżby Pan Józef i jego ekipa byli artystami ?…Pod koniec października robota była zakończona. Na odpust św. Katarzyny poszliśmy procesją po wspaniałym chodniku wykonanym z naturalnego materiału. Wprawdzie księża nie powinni zazdrościć, ale w oczach zaproszonych dobrodziejów, którzy wędrowali wraz z procesją, dało się zauważyć coś podobnego do tego brzydkiego uczucia…
Remont Elewacji i konserwacja dachu przy kościele filialnym w Woli Niżnej
Jak już wspomniano pewne roboty wynikają z wcześniej rozpoczętych działań w ramach realizacji projektów „Odnowy Wsi”. Tak jest w przypadku remontu elewacji i dachu na kościele w Woli Niżnej. W ubiegłym roku wykonano odwodnienie i wymieniono okna. Teraz nadszedł czas na drugi etap prac. Wszyscy z niecierpliwością czekali na te działanie. Zapewne jeszcze dwa lata wcześniej, kiedy rozpoczynaliśmy remont kościoła w Jaśliskach, mało kto wierzył, że damy radę ruszyć kościół na Woli Niżnej.
Jednym z niewielu entuzjastów był wówczas pan wójt Ignacy Lorenc. Uspokajał i budził nadzieję, że właśnie w ramach projektów unijnych możemy trochę spraw popchnąć do przodu. Sam zdeklarował się, że pomoże w pisaniu i realizowaniu tych projektów. Ponieważ jest człowiekiem honoru i posiada odpowiednie kompetencje i umiejętności – jak powiedział, tak zrobił. Dlatego teraz coś, co wydawało się niemożliwe stało się faktem. We wrześniu Firma konserwatorska Pana Macieja Filipa rozpoczęła usuwać zdegradowane tynki i oczyszczać te, które się dobrze trzymały. Praktycznie tynki z całej wieży poleciały. Następnie zaczęli robić obrzutki wapienno cementowe, zacierki, przecierki, nacieki itp. itd… Po odczekaniu okresu wysychania, przystępowali do kolejnych etapów.Ok. 2 m. od ziemi wokół całego kościoła nałożyli specjalne tynki renowacyjne,które są materiałem oddychającym, a niewchłaniającym wilgoci. Podobno to ma być dobre i skuteczne w zabezpieczeniu przed niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi. Trzeba było odpowiednio potraktować wystającą zakrystię. Prawdopodobnie została dobudowana kilkadziesiąt lat po wybudowaniu kościoła. Teraz widać było pęknięcia na murze, odspajania od ścian kościoła. Panowie przez odpowiednie materiały (ankry), starali się tę część scalić i zabezpieczyć. Pozostał jeszcze dach. Blacha sprzed stu laty o dziwo w miarę dobrym stanie. Starsi parafianie powiadali, że to jeszcze cesarza Franciszka Józefa pamięta, a wtedy blachy były nie do zdarcia. Chyba dużo w tym racji. Trzeba było jednak blachę oczyścić ze starych złoszczonych farb, wyczyścić gdzieniegdzie pojawiającą się rdze, uszczelnić niektóre miejsca pomiędzy murem a blachą, a następnie pomalować. Ciekawostką jest to, żez zalecenia konserwatora zabytków w Krośnie, na wieży wykonano tzw. tynki pływające. Chodziło o to, aby pozostawić wszelkie nierówności delikatnie je łagodząc stąd wyszły tyki pływające – fale Dunaju. Na początku budziło to pewne obawy i zastrzeżenia. Ale potem okazało się, że jest bardzo ciekawa koncepcja eksponująca oryginalną historyczną formę architektoniczną. Również Pan Konserwator zalecił, aby parapety na zewnątrz okien wykonać z kamiennych łupków (tak jak częściowo się zachowało). I ta decyzja okazała się bardzo trafna i wizualnie atrakcyjna. Koniec października i po bólu. Zewnętrze kościoła filialnego w Woli Niżnej wyremontowane. Chwała Panu.
Nie chce się wierzyć, że to wszystko się udało. Znowu pchnęliśmy kupę roboty. Jak widać KTOŚ czuwa, pomaga i nieustannie się nami opiekuje. Czas na zasłużony odpoczynek i twórczą refleksję -co dalej?